– Istnieje cała masa dokumentów przygotowywanych przez poszczególnych wiceministrów, gdzie inwestycje są wyszczególnione w odpowiednich ramach czasowych. Problem polega jednak na tym, że wspólnie nie trzyma się to kupy. W ramach jednego resortu na różnych piętrach powstają osobne strategie, co prowadzi do sytuacji, w której drogi robią swoje, kolej robi swoje, a teraz dodatkowo jeszcze żegluga śródlądowa będzie realizować swoje pomysły, w moim przekonaniu także w oderwaniu od reszty – mówi Adrian Furgalski, Przewodniczący Zarządu Forum Kolejowego Railway Business Forum w rozmowie z Maciejem Dulakiem.
– Wszystko to jest rozpisane, lecz i tak najważniejszym dokumentem, który określa politykę transportową jest według mnie ustawa budżetowa i decyzje finansowe, bo dziś te pieniądze są inaczej lokowane. W tych dokumentach jest jasno powiedziane, jakie mamy intencje i priorytety, bo są odpowiedzi na pytanie, ile konkretnie pieniędzy przeznaczamy na kolej, a ile na drogi – mówi Adrian Furgalski w rozmowie opublikowanej na portalu jagieloński24.
– Zobaczmy aktualne zadłużenie Krajowego Funduszu Drogowego, które łącznie z odsetkami sięga ponad 63 miliardów złotych. A Fundusz Kolejowy? Tutaj nie ma zgody na zaciąganie długów. Dróg krajowych i linii kolejowych mamy mniej więcej tyle samo, tymczasem na utrzymanie dróg wieloletni plan przewiduje do 2023 roku 47 miliardów złotych. Za to plan kolejowy nie przewiduje nic, bo go nie uchwalono – minister finansów nie zgodził się nawet na skromniejszą kwotę 38 miliardów. To wszystko wskazuje, że hasła o zrównoważonym rozwoju, mówienie że kolej jest teraz priorytetem, póki co są mało warte – uważa.
Przewodniczący RBF mówi też o kondycji przewoźników pasażerskich i jej przyczynach, a także metodach, które mogłyby powstrzymać odpływ pasażerów.
– Jeśli chodzi o przewozy pasażerskie to warto cofnąć się do nieudanej reformy usamorządowienia przewozów regionalnych oraz dużej liczby prac torowych, czego skutkiem był np. spadek o połowę przewożonych pasażerów w PKP Intercity. Mówiłem wtedy, aby sobie tego tematu nie odpuszczać, że teraz jest gorzej, ale za parę lat będzie lepiej, żeby tam gdzie można zamknąć linie, puścić ruch przygotowanym wcześniej objazdem, unikając sytuacji, w której podróż trwa 9 godzin i pasażer ma tego dosyć. Wskazywałem również, aby obniżyć ceny biletów na liniach modernizowanych, żeby powstrzymać część pasażerów przed ucieczką do autobusów i samochodów prywatnych. Stwierdzono jednak, że to naturalna konsekwencja trwania remontów i spadek musi wystąpić, a dopiero później będziemy odbudowywać bazę klientów. Taka walka o powrót trwa kilka lat i sporo kosztuje, raczej więcej niż w przypadku zaproponowanej przeze mnie inne polityki biletowej – uważa Adrian Furgalski.